Jaki był 2020 rok
Ten rok zaczął się cudownie. Jedyny większy pojawiający się śnieg sprytnie skumulowałam z pseudo infekcją alergiczną i w objęciach gorączki - przespałam. Gorączkę miałam jeden dzień i jedną noc. Dokładnie tyle w 2020 roku trwała zima.
I nawet wtedy, gdy znów chciała się wkraść w krajobraz, zasłaniałam okna, a już po jedenastej jej nie było. Lekka i ciepła zima.
Zawsze byłam optymistką z lekką nutką zimowej depresji. W tym 2020 roku dobitnie przekonałam się o tragicznym wpływie widoku śniegu na mój organizm. Po prostu trzęsie mnie w środku i odbiera wszelkie siły. Tym samym początek tego roku był dla mnie wyjątkowy i niezwykle produktywny. A w połowie lutego mój mózg wraz ze sprzątnięciem choinki (18luty) przełączył się w tryb wiosny.
Przez półtora miesiąca zrobiłam więcej niż przez wszystkie styczniowe, lutowe i marcowe dni ostatnich 5 lat.
Urosły mi kwiaty a ja wraz z nimi wystawiam się do słońca. Nawet nie zdążyłam kupić ciepłej zimowej kurtki.
To jest cudowne, pierwsza zima, której nie trzeba było JAKOŚ PRZETRWAĆ.
A potem przyszedł marzec - i wszystko się.... To była wiosna, pierwsza wiosna, którą trzeba jakoś PRZETRWAĆ.
I przyznam, że bardzo mocno ucięło to moje plany i motywacje.
Do tego marzec i kwiecień były mocno stresujące w pracy. Czy ona w ogóle będzie, co z otwartymi granicami dla transportu.
Z czasem zaczęłam się adaptować do większej ilości życia w domu. I korzystać z większej swobody w miejscach, gdzie była ona możliwa. (W Hiszpanii restrykcje nawet w połowie nie są tak dotkliwe jak u nas.)Pojawiły się wpisy odpowiadające potrzebom:
Z podróżowaniem nie było już tak kolorowo. Z Maurycym byliśmy w czerwcu w Kazimierzu Dolnym. KLIK
W ramach pracy byłam chwilę w czerwcu w Madrycie KLIK, dosłownie chwilę w Cines w sierpniu KLIK.
Udało mi się zwiedzać w październiku przez tylko i aż 3 godziny Walencje (wpis pojawi się niedługo).
Byłam w niemieckim Dülken we wrześniu.
W każdym z tych miejsc miło witali turystów. W Walencji absolutnie wszystko od restauracji po siłownie i muzea było otwarte. W Niemczech w tamtym czasie nie trzeba było nosić maseczek.
Nie udało się ani razu odwiedzić Barcelony, ale to już kwestia braku możliwości.
Co nowego w domu
Kwiaty, dużo kwiatów. Zieleń wpływa kojąco. Choć już walka z przędziorkiem niekoniecznie. Zajmowałam się roślinkami, czerpałam wiedzę o nich. Przesadzałam, przestawiałam, dbałam.
Gry planszowe. Udało mi się kupić wszystkie brakujące nam (po za Katapultą) dodatki do gry Carcassonne. Teraz szukam dużego rozkładanego stołu. Rozgrywka, czasem ponad 2-3 godzinna, nie mieści się na moim stole. Przenieśliśmy się z Maurycym pod balkonowe okno na podłogę. Czasem graliśmy z miłością, a czasami smok pożerał wszystko na swej drodze, oszczędzając tylko uwięzionych zakładników wieży.
Splendor, Kot Simona, szachy i inne często nam towarzyszyły. Puzzle także nie kurzyły się samotnie.
Zamieniam czerwień na róż. Czerwony podobno pobudza apetyt i wysyła prosto do kuchni. I coś w tym jest. Czerwone dodatki po kilku latach zaczęły mnie mocno męczyć. Wymieniłam je na róż, biel i małe złote akcenty.
Lekcje online. Początek był straszny. Zamach na mój czas w domu w samotności. Z tym też się oswoiliśmy. Maurycy do komputera podchodził jak do jeża. Żeby dostarczyć mu ruchu zabierałam go na nielegalne spacery na łąkę.
Drukarka i różowy odkurzacz. Jak ja mogłam żyć bez drukarki. Wybrałam Epson L3156 z dolewanymi tuszami i szczerze polecam do domowego użytku.
Różowy samochodzacy i mopujący odkurzacz to Ilife v7s. Teraz nie polecam zakupu, ceny są absurdalnie wysokie w stosunku do tych sprzed roku.
Super!
OdpowiedzUsuń