Spontaniczna wyprawa do Barcelony - dzień 1

 

Barcelona to trzecie po Madrycie i Porto, miasto półwyspu iberyjskiego, jakie udało nam się odwiedzić  będąc w trasach. Nie planowana, zupełnie spontaniczna wycieczka wynikła w czasie równie nieplanowanego postoju na Mercabarna. Jedyne miejsce jakie chciałam zobaczyć to Sagrada Famila, potem poniosła nas przygoda. 

 Wycieczkę zaczynamy na stacji metra Mercabarna. Jeden z przystanków w drodze z lotniska. Bilety można kupić w biletomacie. Nie będę rozpisywać się o opcjach i cenach. Opcji jest bardzo dużo i lepiej dobierać je indywidualnie a ceny zmienne. Linię L9 obsługują bezzałogowe wagony. Przechodząc na czoło pociągu można się poczuć niczym maszynista ;)


Wysiadamy na stacji Sagrada Familia. Tuż pod właśnie Sagrada Familia. Czy bazyika mniejsza robi wrażenie? Ogromne. Moim marzeniem było ją zobaczyć, kolejny dogoniony motyl. Jest wielka a mnogość szczegółów nie do ogarnięcia. 



 Niestety nie było już możliwości zakupu biletu do zwiedzenia wnętrza świątyni. 

Kolejny krok wycieczki to Park Güel. Tam docieramy autobusem. Podróżowanie metrem jest szybsze, zależy mi jednak na widokach i zobaczeniu możliwie jak najwięcej. 

Na miejscu wiemy już, że także i tu nie ma możliwości zakupu biletów do płatnej części. Bardzo polecam wcześniejsze rezerwacje internetowe, szczególnie w szczycie sezonu. Najbezpieczniej na oficjalnych stronach obu obiektów. 

 
Żeby spokojnie zwiedzić park rezerwowała bym na to pół dnia. Liczne alejki, schody, poziomy.  Magiczne miejsce.

 
Zaletą parku są piękne widoki na miasto i morze. 

  On żyje! W pierwszej chwili nie zwracam uwagi na butelkę z wodą za postacią. Pewna dziewczyna podeszła zrobić sobie zdjęcie z rzeźbą, gdy się ruszył jej krzyk słychać było w całym parku;) 

 
Z parku jak wspomniałam rozciągają się piękne panoramy miasta i morza. Nie mogłam się napatrzeć. Spędziliśmy tam z Marcinem sporo czasu. W powietrzu unosił się szum miasta. To miejsce zasługuje na uwagę także ze względu na różnorodną roślinność i piękne kwiaty. 

 
To zdjęcia z najwyższego punktu. Na który jest zakaz wstępu licznie ignorowany przez większość miejscowych i turystów. Oczywiście łatwiej było wejść niż zejść :D Mój kompan mnie uratował :) <3 

Tak, tam można spędzić nawet cały dzień, wpatrując się w takie widoki!


Architektura obiektu to coś niesamowitego! Zamysł Gudiego jest godny podziwu!

  W liściach palm można dostrzec papugi. Bardzo hałaśliwe. Trzymały się blisko gniazd. Być może ze względu na upał. Tego dnia było coś pomiędzy 36-40 stopni w cieniu. 

 
Nasz kolejny punkt obowiązkowy (wyszukany na szybko w telefonie) to park Parc de la Ciutadella i staw z łódkami. Jednak zachęcona ciekawym widokiem wysiadam wcześniej z autobusu. Łuk triumfalny jest niesamowity. 

Urodziłam się już z taką miną obrażoną na cały świat i musiałam się do tego przyzwyczaić ;) W momencie wykonania zdjęcia byłam wyjątkowo szczęśliwą osobniczką. Kto by nie był szczęśliwy w Barcelonie? Czasem sama się zastanawiam jak to możliwe. I nie tylko ja :) 

 
W parku trwa sprzedaż dywanów. Cena na prv. Proceder raczej nie do końca legalny. Tak jak liczne stoiska na kocach oferujące podróbki torebek znanych marek. Przy Marcina targowaniu się, ze 100 euro za Chanel, (ups, chanel) zrobiło się jakieś 15 euro - jak się domyślacie, nie chciałam ;) 

 
Te atrakcje nie były planowane. Odrobina magii, gdy wyłaniamy się zza krzewów, otulają nas bańki mydlane. Połyskują w słońcu milionem barw. Cudo! Ta radosna atmosfera!

Niechcący i wbrew woli znalazłam się w centrum wodnych bitew. Nie lubię to złe słowo. Nienawidzę takich zabaw i oblewania wodą. Mało rzeczy na tym świecie wprawia mnie w stan irytacji, to jedna z nich. Tak, oberwało mi się, a polanie wodą z fontanny jest niespecjalnie fajne. Zapach glonu zmywam nawilżanymi chusteczkami. Ten zapach glonu za mną chodzi, blee. Moje krzywe spojrzenie nikogo nie dosięgnęło, sprawcy świetnie się bawili a dodatkowa ofiara nie zrobiła im żadnej różnicy :D



Fontanna w parku Ciutadella - Cascada del Parc de la Ciutadella jest absolutnie piękna. Robi ogromne wrażenie i dla niej mogę wrócić tam jeszcze raz. Zadbane złocenia, jej wielkość, szum wody a to wszystko otoczone zielenią. Najpiękniejsza fontanna jaką w życiu widziałam. 

 
Przyznasz, że robi niesamowite wrażenie.

 




Kto by nie chciał mieć pięknego zdjęcia w łódce? Ja na przykład chciałam. Niestety żadne nie nadaje się do publikacji. Para obok nas paliła jakieś zielsko, w Hiszpanii norma, a my się znaleźliśmy w gęstej chmurze ich dymu. Zanim nasza łódka wypłynęła z tej chmury było o trzy wdechy za późno i mam na zdjęciach podejrzane oczy. Efekt utrzymywał się kilkanaście minut, wystarczyło by zdjęcia poszły w kosz. 

 Wysiadanie nie jest najprzyjemniejszym momentem. Tym  bardziej, że już wiem jak to jest, gdy zapach glonu zostaje z tobą na dłużej. 

 Kierujemy się w stronę portu.

 Szukamy przystanku.

  Podjeżdżamy kawałek autobusem. Poruszanie się po Barcelonie komunikacją jest bardzo fajną opcją. 

Wysiadamy wcześniej niż zakładałam. Jak spontanicznie to spontanicznie. Taki sposób zwiedzania daje sporo radości i niespodzianek.

 
Luksusowe jachty zacumowane na wybrzeżu. 

 
 Mniejsze łodzie. Ogólnie "statków" było bardzo dużo.


Tu jesteśmy bliżej portu gdzie odpływają promy, między innymi na Majorkę. Z mola można obserwować wjazdy ciężarówek na prom. Na końcu pomostów znajduje się centrum handlowe. W którym na próżno szukać Zary. Znajdziecie za to na przykład Tous. Molo jest bardzo klimatyczne. Spędzamy tu dłuższą chwilę. 


Tuż obok znajduje się najsłynniejsza i najbardziej ruchliwa ulica Barcelony - La Rambla. Tłok na niej jest niesamowity. 

 Jest co oglądać. Architektura przyciąga wzrok.

 
 Na deptaku jest bardzo dużo stoisk przeróżnych artystów.

 Bez problemu kupisz też pamiątki. W typowy dla Barcelony wzór. Nie wiem jak mogłam wyjść bez nowego kubka, prawdopodobnie rozsądek wygrał z sercem widząc ceny a te były serio kosmiczne ;) 

 My już wracamy. Kieruje się do metra. Czeka mnie jeszcze jedna przesiadka.

 

 Po prawie godzinnej podróży jestem znów na Mercabarna. Jest tam jedno takie miejsce, do którego wracam. Rozciąga się z niego śliczny widok na okolicę. Niestety jest za nisko i morza nie widać. Ale za to Tibidabo już tak. 

, , , , , , , , ,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję Kochani za komentarze :)

Inspiracje - zobacz na Ceneo.pl
Copyright © Doganiam Motyle , Blogger