Moje 6 i pół minuty wakacji
6 i pół minuty grudniowych hiszpańskich wakacji. Jeszcze rok temu to mógłby być najgłupszy wpis w internecie. A dziś? A dziś wielu dałoby wiele, by te 6 i pół minuty być na moim miejscu. Prawda?
Wracaliśmy z załadunku N-340. Parking przy samy morzu. Żal nie skorzystać choć na chwilkę.
Ten rok nie sprzyjał zwiedzaniu. Nie tylko ze względu na epidemię a przede wszystkim na układ i czas pracy.
Nad morzem nie byłam do tej pory ani minutki.
- Ile mam czasu?
- 10 minut.
3,5 minuty na dojście i powrót.
6 i pół minuty na kamienistej plaży. Zdjęcie z samowyzwalacza na pamiątkę. Aj, jak kamienie wcinają się w stopę... fajnie. Zanurzam je w zimnej wodzie, 3 fale obijają się o moje nogi. Siadam na kamienie i pozbywam się malutkich wbitych w skórę kamyczków. Czas założyć skarpetki i wracać. Jeszcze tylko spojrzenie na wodę....
Pewnymi rzeczami trzeba cieszyć się szybko. Wtedy gdy są.
Chcę tam być!!
OdpowiedzUsuńDla takich widoków to i ta krótka chwila bezcenna, serdecznie pozdrawiam...
OdpowiedzUsuń